Marek Bliziński (ur. 22 marca 1947 w Warszawie, zm. 17 marca 1989 w Warszawie) - autor książki Gitara Jazzowa, wybitny polski gitarzysta jazzowy i kompozytor. Grał m.in. w zespołach Michała Urbaniaka, Wojciecha Karolaka i Zbigniewa Namysłowskiego.
Marek Bliziński był pierwszym w Polsce gitarzystą jazzowym klasy światowej. Stylistycznie należał do głównego nurtu jazzu, był kontynuatorem tradycji gitary elektrycznej, wywodzącej się od Charlie Christiana i reprezentowanej potem przez takich muzyków jak Kenny Burrell, Barney Kessel, Wes Montgomery, Jim Hall, Joe Pass, Pat Metheny i John Scofield.
Pochodził z rodziny o dużych tradycjach kulturalnych. Pierwszą gitarę otrzymał na gwiazdkę 1962 roku. Uczył się zupełnie sam. W roku 1966 założył grupę Czterech w której zainicjował wykonywanie utworów J.S. Bacha w transkrypcji na trzy gitary i perkusję. W 1967 roku grupa ta zajęła pierwsze miejsce w “Igrcach Gliwickich”, a Bliziński otrzymał pierwszą nagrodę w kategorii instrumentalistów. W jednym z listów pisał:
Praca z tym zespołem dała mi wiele, a zarówno w doskonaleniu techniki gry jak i w nabraniu szacunku dla czasu, tj. tempa i precyzji rytmicznej, a przede wszystkim nauczyłem się wówczas dyscypliny wewnętrznej - nieodzownej do dalszej pracy nad sobą.
W 1971 roku współpracował już z grupą Krzysztofa Sadowskiego oraz z Wandą Warską. Założył kwartet “Generacja” wyróżniony na festiwalu “Jazz nad Odrą” - 1971, gdzie otrzymał 3 nagrodę w kategorii instrumentalistów. Od tego momentu rozpoczął współpracę z zespołami i solistami: zespół Zbigniewa Namysłowskiego, grupa Michała Urbaniaka, kwintet Tomasza Stańki, Jana Jarczyka, zespół Włodzimierza Nahornego, Adam Makowicz, Novi, Bemibek, Studio Jazzowe PR pod dyr. Jana Ptaszyna Wróblewskiego, orkiestra PR i TV pod dyr. A. Trzaskowskiego, grupa Mainstream Wojciecha Karolaka i grupa Janusza Muniaka.
Już wówczas dysponował olśniewającą techniką gry. Był niezwykle pracowity, ćwiczył bezustannie, dążył do maksymalnej precyzji i perfekcji. Dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych założył własne trio, z którym występował w klubach, dokonał szeregu nagrań radiowych i wydał autorską płytę “The Wave” (Poljazz). W doku 1982, kiedy magazyn Jazz Forum rozpisał pierwszą ankietę Jazztop, Marek zdobył największą liczbę głosów w kategorii gitary. W następnych latach ustępował popularnością tylko Jarosławowi Śmietanie i zawsze był zaliczany do dwóch najlepszych w kraju.
W latach 1983-84 Marek został ponownie zwerbowany przez Namysłowskiego. Z grupą Air Condition występował wtedy na wielu liczących się festiwalach w Europie i w Kanadzie. Recenzent Johnny Olson tak pisał w szwedzkiej gazecie “Nya Wermlands - Tidningen” z dnia 26 kwietnia 1983 roku:
Szokujący. Przykuł mnie do krzesła grą na gitarze, która miejscami była szokująco dobra. Stoi spokojnie niby posąg, z twarzą zupełnie bez wyrazu, lecz z bezpośrednim połączeniem pomiędzy mózgiem i gitarą, a grą odkrywa dobrze ugruntowaną znajomość historii improwizacji na instrumencie. Na dystansie czterech taktów zdążył stanąć po kolana w bluesowej glinie, gdzieś w delcie Mississipi, oddać syntezę kanonów gitarowych lat pięćdziesiątych i w końcu żeglować przez kilka współczesnych wzorów funk, z gatunku, które przyprawiają o zawrót głowy. Techniczne problemy wydają się być mu całkiem nieznane. Gra z niesłychanym swingiem, kiedy chce. Czego by nie robił, robi to z ostrą jak brzytwa rytmiczną precyzją. Człowiek godny uwagi: jeden z najlepszych, których słyszałem w życiu, a słyszałem już paru.
Mimo licznych sukcesów, udanych nagrań z wieloma artystami, Marek Bliziński nie miał szczęścia do własnych solowych nagrań. Zrażony niedoskonałą realizacją jego pierwszej solowej płyty, wszystkie oszczędności przeznaczał na unowocześnianie instrumentarium i wyposażenie własnego studia nagraniowego. Zaczął pracować wspólnie z kolegami jazzmanami na statkach wycieczkowych Royal Viking. W przerwach między rejsami w swoim domowym studiu przygotowywał nagrania na kolejną solową płytę.
Był gitarzystą wszechstronnym (również dobrym basistą). Jego grę cechowała perfekcja techniczna, umiar i dobry smak. Jako solista reprezentował typ wirtuozostwa szlachetnego, wolnego od tanich efektów, preferującego pełnię brzmienia i naturalne traktowanie instrumentu. Kazimierz Czyż pisał tak:
Jego gra to synteza skupienia i starannego doboru materiału dźwiękowego. Nigdy chyba nie wykonywał tzw. popisów, gdzie palce szybsze są od myśli; jest zawsze skoncentrowany i gra jakby dla siebie, bez próby epatowania publiczności. Chyba właśnie to introwertyczne podejście do występu powoduje, że jest prawie niezauważalny na estradzie; istnieje tylko jego muzyka.
Był cenionym teoretykiem. Małomówny i niezbyt komunikatywny w bezpośrednich kontaktach z ludźmi, dysponował bogatą wiedzą. W 1983 roku zaskoczył wszystkich znakomitą książką “Gitara Jazzowa”, napisaną zrozumiałym językiem. Kompendium wiedzy o instrumencie uzupełnił doświadczeniami pedagogicznymi, zdobytymi podczas pracy z uczniami warsztatów jazzowych w Chodzieży i Mąchocicach.
Sporadycznie współpracował z magazynem “Jazz Forum” i miesięcznikiem “Jazz”, pisząc na zamówienie recenzje płyt i książek związanych z gitarą.
Mało kto wiedział o chorobie Marka. W 1985 roku przeszedł operację raka skóry, która jak się wydawało zakończyła się sukcesem. Otrzymał zalecenie unikania słońca. 28 maja 1988 roku wyruszył na kolejny rejs po oceanach świata. Wielomiesięczne przebywanie na morzu zaczęło dawać znać o sobie. Tracił odporność psychiczną, pogrążał się w depresji, słabł w oczach kolegów. 19 grudnia, na dwa tygodnie przed końcem rejsu na Jamajce, lekarz pokładowy wypisał go ze statku, nakazując natychmiastowy powrót do domu.
W szpitalu w Warszawie rozpoznano przerzuty, związane z zaawansowaną chorobą nowotworową. Po trzech miesiącach zmarł w szpitalu przy ulicy Potockiej w Warszawie, na sześć dni przed 42 urodzinami.
Pierwotna wersja tekstu pochodzi z notatki O autorze, napisanej przez Janusza Popławskiego](Janusz_Popławski “wikilink”), w książce “Gitara Jazzowa”. Publikacja za zgodą autora.
Bliziński, Marek